PMK



Numer:
2004-03

 Spis treści

 

Strona tytułowa...

...przedstawia fragment "Das Große Zittauer Fastentuch" z roku 1472 znajdującego się w Museum Kirche zum Hl. Kreuz w Zittau.

Zasłona postna o wymiarach 8, 6 x 6, 8 m na płótnie przedstawia historię zbawienia w 90 obrazach (po 9 kasetonów w 10 rzędach). W latach 1994 / 95 została gruntownie odrestaurowana i po gościnnej wystawie w St. Peter w Kolonii w 1996 roku znalazła swoje miejsce w kościele Hl. Kreuz w Zittau. Każda ze scen nosi tytuł w języku staroniemieckim.

Ilustracja na stronie tytułowej naszego "Okrucha" jest fragmentem "Zittauer Fastentuch" - 7 kaseton z IX rzędu. Przedstawia ona scenę pomocy Szymona w dźwiganiu krzyża (Mt 27, 32-33).

Jezus wynosi swój krzyż z miasta, a za nim kroczą Maryja i Jan. Przed nimi idzie Szymon z Cyreny, pomagający Jezusowi nieść krzyż. Za uczniami Jezusa idzie pięciu żołnierzy ze sztandarami, dzidami i halabardami ( widoczni na poprzednich i następnych kasetonach). W prawym boku obrazu widzimy dwóch żołnierzy ciągnących związanego Jezusa. Jeden z nich (dziesiętnik) bije Go kijem.

 

Zasłona postna - Hungertuch

Ks. Teodor Puszcz

Już Consuetudines (Księga zasad opactwa benedyktyńskiego w Farfie - Włochy; ok. r. 1000) wspominają zwyczaj zawieszania przed ołtarzem w czasie Wielkiego Postu zasłony koloru czarnego lub fioletowego, zwanego velum quadragesimale (Fastentuch, Fastlaken, Hungertuch, Kummertuch, Schmachtlappen). Zasłona ta wykonana była z tkaniny (lnu lub jedwabiu; haftowana, drukowana, lub malowana ), często dwuczęściowa, zdobiona cyklem scen (w formie kasetonów lub siatki obrazów - do 99 obrazów), które przedstawiały historię zbawienia od stworzenia do końca świata, bądź motywami zwierzęcymi, roślinnymi lub innymi.

W średniowiecznym rękopisie z Augsburga czytamy o zasłonie postnej, że "zasłania się ołtarz i świętych, aby grzeszni ludzie nie oglądali Boga". Zasłony postne są obiektem średnowiecznej praktyki pokutnej, króre później stały się symbolem postu i pokuty. Geiler z Kayserberg upomina sobie współczesnych: "zasłona postna, którą się zawiesza, powinna ciebie uczyć abstynencji i postu".

Zawieszana w łuku chóru kościoła przed ołtarzem już w Środę Popielcową wisiała do komplety (modlitwy na zakończenie dnia) Środy Wielkiego Tygodnia. Gdy w Pasji czytane były słowa: et velum templi scissimum est medium ("a zasłona świątyni rozdarła się na dwoje z góry na dół" - Mt 27, 51; Mk 15, 38) opuszczano wtedy zasłonę w dół. Stąd powiedzenie "Das Fastentuch ist gefallen" oznaczało koniec Wielkiego Postu.

Do najważniejszych przykładów należą: Hungertuch z Kapfenberg ( ok. r. 1390 ); Hungertuch z Gurk ( r. 1458; 8, 90m x 8,87m ); Virgener Fastentuch ( r.1598; 5m x 8m ); Hungertuch z Freiburga ( r.1612; 12, 25m x 10m - największy ); Fastentuch z Zittau ( 1472; 8, 6m x 6, 8m - odnowiony ); z Veitsch ( 1470 ); z Bedburdyck i z Korschenbroich. Najstarszą zasłonę posiadał kościół Sankt Aposteln w Kolonii, która w 1875 spłonęła.

Zasłony postne, służące do zasłaniania ołtarza, przypominały religijne ryty "zasłaniania i oglądania". Można je znaleźć nie tylko w Kościele Wschodnim (ikonostas), ale także i w Kościele Zachodnim ( Lettner ). Przede wszystkim zwyczaj zasłaniania krzyża, obrazów i relikwii w Wielkim Poście od pierwszych wieków chrześcijańskich w Kościele jest ściśle związany ze średniowiecznym zwyczajem zasłaniania ołtarza. Kościół Zachodu z umiłowaniem rozwinął oglądalność misteriów i dlatego zna tylko "czasowe" zasłanianie. Zasłanianie ołtarzy było typową praktyką pokutną w czasie Wielkiego Postu. Zasłonę przed ołtarzem głównym odsuwano tylko w kolejne niedziele Wielkiego Postu, natomiast zasłony przed ołtarzami bocznymi zostawały nierozsunięte.

Jako motywy tego zwyczaju postnego wysuwano: niegodność wiernych w czasie pokuty, zasłonięcie Bóstwa Chrystusa w czasie Pasji oraz paralelę velum templi (zasłony świątyni) do velum quadragesimale (zasłony postnej), przy czym rozdarcie pierwszego wskazywało na Ofiarę śmierci Chrystusa, a opadnięcie drugiego na Jego Zmartwychwstanie. Usunięcie zasłony postnej przed Wigilią Paschalną uzmysławiało wiernym, że Chrystus nieokryty znów w swojej Boskiej chwale stoi przed człowiekiem, otworzył niebo i usunął ociemniałość serca, przeszkadzającą mu zrozumieć tajemnicę Jego cierpienia. Zwyczaj zasłony postnej - niejednolity w swoim rozwoju - zmieniał się na skutek teologicznych przesłanek. Gdy w okresie Gotyku mocy nabierała chęć oglądania misterium, a co za tym idzie Sakramentu Ołtarza, powstawały monstrancje dla Eucharystii oraz relikwiarze i ostensoria dla relikwii. Ściany oddzielające prezbiterium od reszty Kościoła (Lettner), na których miejscu później stały balaski, ograniczające wgląd w prezbiterium, zaczęły zanikać podobnie jak i zasłony postne. Zasłony te nabierały mniejszych rozmiarów i były zawieszane w taki sposób, by nie ograniczać widoczności Najświętszego Sakramentu. Szczyt swojego rozwoju osiągneły one w XIV/XV wieku w Niemczech, Francji, Włoszech, Hiszpanii oraz Anglii. Zwyczaj zasłon postnych przeszedł z klasztorów (prawdopodonie żeńskich) poprzez kolegiaty i katedry do kościołów parafialnych. Z czasem pozostał tylko w Westfalii i w katedrze we Freiburgu. W Westfalii przeżył on w XVI i XVII wieku nowe ożywienie. Od XVII wieku, już na coraz mniejszych zasłonach, pojawia się motyw cierpienia Jezusa. W okresie Baroku rozprzestrzenia się zwyczaj trzech zasłon z Biczowaniem, Ukrzyżowaniem i Cierniem ukoronowaniem. Znane są także serie z 18 zasłonami postnymi (Garsten, r. 1777). Ostatni rozkwit rozwoju przeżyły one w XIX wieku w krajach alpejskich. Po Soborze Watykańskim II akcja charytatywna Biskupów niemieckich Misereor ożywiła ten zwyczaj w 1976 roku. Co dwa lata artyści z różnych stron świata przygotowują nową zasłonę postną, której kopie w czasie Wielkiego Postu w wielu kościołach znajdują swoje miejsce, by posłużyć do medytacji, a zbiórki pieniężne, zbierane w tym czasie, przekazywane są biednym i potrzebującym w innych rejonach świata. Tegoroczny Misereor-Hungertuch 2004 wprowadza w medytację słów Modlitwy Pańskiej "Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj" i przedstawia motywy życia w Sertao (pn. Brazylia), wielkiego rejonu nawiedzanego suszą, w którym mieszkańcy dosłownie doświadczają znaczenia głodu.

Trzy pokusy

Ks. Adam Kalbarczyk

Posiadać coś, móc czegoś dokonać, ciszyć się uznaniem - to trzy główne pragnienia, które żywi każdy człowiek; to trzy korzenie, z których wyrasta jego życie; to trzy wartości, na których się ono opiera, ale też i trzy pokusy, które mu zagrażają. Z tętniącej życiem codzienności, z zabiegania, upojenia sukcesami, pogoni za pieniądzem, doznaniami, z ociężałości, znudzenia i przesytu Duch może każdego z nas wyprowadzić na pustynię owych pokus. Co się stanie, gdy zacznie się nam wydawać, że to my jesteśmy miarą wszystkiego, a w naszym życiu zabraknie miejsca dla dawcy wszelkich darów?

Na pustyni zostaniemy sami. Ogarnia nas trudna do zniesienia cisza. Błądzimy po bezdrożach, walczymy z pragnieniem i głodem, upałem i chłodem, zwątpieniem pustką i śmiercią. Umęczeni i udręczeni zmagamy się z pokusą poddania się, zaczynamy skupiać się wyłącznie na sobie. Okazuje się jednak, że kiedy docieramy do własnych granic, kiedy zaczynamy przyglądać się swoim oczekiwaniom, wyobrażeniom i iluzjom, gyd godzimy się na ból poznania prawdy o sobie i kiedy to wszystko złożymy w ręce kogoś większego niż my - Boga, to wtedy zaczynają otwierać się przed nami nowe możliwości. Wówczas ma także zaczynamy otwierać się na przemianę, okazujemy gotowość do przyjęcia woli Boga. Wracamy odnowieni, umocnieni i pełni pokoju. Pustynia nas oświeciła i wyzwoliła.

Ewangelia pierwszej niedzieli Wielkiego Postu wskazuje na Jezusa - nowego Adama, który przejrzał owe trzy zakusy szatana i nie poddał się nim. Chrystus mówi nam dzisiaj, że zwycięstwo nad wężem jest możliwe. Potrzebujemy chleba, żeby żyć, ale nie tylko chleba. Posiadanie, władza i uznanie nie są złe, dopóki Bóg jest nad nimi, dopóki On jest dla nas na pierwszym miejscu. Wszystko to jest dobre dopóki pamiętamy, że wszystko zależy od Boga, że tylko On może nas prawdziwie nasycić i odarować pełnią życia.
Ponieważ ciągle stoimy pomiędzy starym i nowym człowiekiem, pomiędzy Adamem i Chrystusem, powinniśmy na modlitwie mówić nie tylko: "I nie wódź nas na pokuszenie...", lecz także: "I wódź nas w pokuszeniu."

Msza Święta 2/2004


Przestańmy wyrokować o drugich

Ks. Tomasz Horak

"Wszyscy przecież staniemy przed trybunałem Boga. Tak więc każdy z nas o sobie samym zda sprawę Bogu. Przestańmy więc wyrokować jedni o drugich. A raczej to zawyrokujcie, by nie dawać bratu sposobności do upadku lub zgorszenia"
(Rz 14,10.12 - 13).

Skąd bierze się w człowieku nieodparta potrzeba osądzania innych? Czy płynie ona z poczucia sprawiedliwości? Czy raczej z chęci, najczęściej nieświadomej, wybielania i usprawiedliwiania siebie? "Nie jestem taki najgorszy, bo inni..." Chyba to drugie. Poza tym o wiele łatwiej widzi się innych niż siebie. Przyzwyczailiśmy się do siebie i dlatego własne zachowania stają się miarą wszystkiego. Nie mówiąc o tym, że potrzebny jest spory wysiłek ducha, by samego siebie zobaczyć. Czyny zaś bliźniego widać jak na dłoni. Inna rzecz, że zobaczyć to serdecznie mało, by o kimś wyrokować. Widać czyn, ale nie widać motywu. Słychać słowa, ale trzeba by jeszcze posłuchać czyjegoś ducha. Dlatego wyrokowanie o innych, z pozoru tak łatwe i proste, jest powierzchowne. I dlatego krzywdzące. A wyrokowanie o samym sobie trudne. I bardzo stronnicze.

Warto, by chrześcijanin zawsze pamiętał o słowach Jezusa: Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg (Mk 10,18). Dlatego tylko Bóg może być ostateczną instancją sprawiedliwości i troski o dobro. Czy to jako Najwyższy Prokurator, czy jako Najwyższy Adwokat. I tylko Bóg zna tajniki ludzkich sumień, nasze najgłębiej nawet ukryte motywy działania, lęki i obawy, nadzieje i marzenia. I dlatego tylko On może być w pełni sprawiedliwy. Nasze czyny nie są w stanie umniejszyć ani dodać Bogu czegokolwiek. Dlatego tylko On może być w pełni bezstronny.i nikt nie ukryje się przed Nim. Dlatego Jego sprawiedliwy osąd sięga każdego.

Przeto chrześcijanin troszcząc się o dobro i sprawiedliwość zaczyna naprawianie świata od osądu samego siebie. W tradycji wspólnot chrześcijańskich znana i żywa jest praktyka zwana rachunkiem sumienia. Czy to związana z sakramentem pokuty, czy z codzienną wieczorną modlitwą, czy z realizacją stawianych sobie wymagań i podejmowanych postanowień. Szczególnie ważną rolę odgrywa rachunek sumienia wiązany ze spowiedzią, bo przedstawiony kapłanowi staje się wyrokowaniem o samym sobie. Rodzi się z pokory i pokory uczy. Z pokory świadomej, że Bóg moim sędzią, nie człowiek, ani nawet nie ja sam. Każdy z nas o sobie samym zda sprawę Bogu - powiada św. Paweł. Dokonywanie rachunku sumienia, w jeszcze większym stopniusakramentalny spowiedź, są w życiu chrześcijanina przygotowywaniem się na stanięcie przed trybunałem Boga - jak pisze Apostoł. Osądzając zaś nie bliźnich, a siebie, przestajemy się lękać sądu Bożego.

Gość Niedzielny 6 / 2000

 

Matka

Br. Jarosław Gruźdź

Smierć bliskiego pogrąża w wielkim smutku jego przyjaciół, krewnych , rodzinę. Bo odszedł Ten, kogo kochaliśmy. Zostało tylko wspomnienie radosnych, przeżytych razem chwil... teraz wielki ból - ból rozłąki i nadchodzącej pustki.

Za co umiera? Co zawinił? Dlaczego właśnie on? Mówił, że zostanie zabity, chyba nawet wczoraj w Wieczerniku, przepowiadał swoją śmierć.
Rzeczywiście wisi sponiewierany. BOŻE MÓJ, jakżeż On zbity i zmaltretowany. Krew spływa po zsiniaczonym ciele. Cierń rani Jego głowę, a z kosmyków włosów, z rąk krew kapie na brudną ziemię.

Straszliwie cierpi. Kaszle krwią - to z gardła odrywa się zakrzepła krew. Stęka. Z cichym jękiem porusza głową, pragnie coś powiedzieć: "Niewiasto, oto syn Twój" i patrzy na mnie opuchniętymi i zsiniałymi oczyma: "Oto Matka twoja".

Panie, czy Ty się nie pomyliłeś? ! Twoja Matka ma być moją Matką, a ja Jej synem? Ona, która darzy Go tak wielką miłością, która z miłości do Niego razem z Nim cierpi, ma mnie obdarowywać tą miłością? Oddał wszystko, co miał... nawet siebie... a teraz oddaje swoją Matkę - Najcenniejszy Skarb!

Drżącą ręką ociera zapłakaną twarz, cicho szlocha, mocno Ją boli powolna śmierć Syna. Przecież Ona Go wykarmiła, opiekowała się Nim, a to sponiewierane ciało i płynąca strużkami na zimię krew - to jest Jej ciało i krew! Cała się trzęsie w moich objęciach. Czuję, jak Jej Serce rozdziera się i krwawi.

Pamiętam... w Kanie wzbudziła we mnie wiarę w Niego, gdy z wieką troską o gospodarzy prosiła Go o pomoc dla nich. Odmówił, a mimo to kazała sługom spełniać Jego polecenia i stał się cud.

Odmówił ????.... On nikomu niczego nie odmawiał. O jakże głęboko Ona rozumie się z Nim. Jest Matką mojej wiary w Niego. Wstawiła się za tymi prostymi ludźmi, bo kochała ich i wiedziała, że On ich kocha. Wyszła naprzeciw potrzebom...

.... CZŁOWIEKA! O, Matko moja, Tyś także Matką wszystkich ludzi! Prawdziwie błogosławiona jesteś, bo przyjęłaś Słowo i w Nim trwasz aż dotąd. Cierpisz. Czuję Twoją mękę.

Każdy bicz ranił także Ciebie; drżysz nawet wtedy, gdy Cię mocno przyciskam do mego serca. Tulę się do Ciebie tak, jakbym tulił się do Twego Syna - tej Wielkiej Miłości. On umiera za nas, ale Ty Matko pozostajesz z nami na zawsze.
Panie mój, dziękuję Ci za tak wielki Dar. Niegodny jestem tak wielkiej Miłości, jaką mi okazałeś. Dotąd błąkałem się w ciemnościach, a Ty wskazałeś mi drogę blaskiem Twojego Krzyża i pozostawiłeś POŚREDNICZKĘ do Ciebie.

Rodzina Odkupienia 1 / 1997

Żale Matki Boskiej pod krzyżem

Posłuchajcie, bracia miła,
Kcę-ć wam skorzyć krwawą głowę;
Usłyszycie moj zamętek,
Jen mi się stał w wielki piątek.

Pożałuj mię stary, młody,
Boć mi przyszły krwawe gody:
Jednegociem syna miała
I tegożem ożalała.

Zamęt ciężki dostał się mnie, ubogiej żenie,
Widząc rozkrwawione me miłe narodzenie.
Ciężka moja chwila, krwawa godzina,
Widząc niewiernego żydowina,
Iż on bije, męczy mego miłego syna.

Synku miły i wybrany,
Rozdziel z matką swoje rany;
A wszakom Cię, Synku miły, w swem sercu nosiła,
A takież Tobie wiernie służyła.
Przemow k matce, bych się ucieszyła,
Bo już idziesz ode mnie, moja nadzieja miła.

Synku, bych Cię nisko miała,
Niecoć bych Ci wspomagała:
Twoja głowka krzywo wisa, tę-ć bych ja podparła,
Krew po Tobie płynie, tę-ć bych ja utarła,
Picia wołasz, picia-ć bych Ci dała;
Ale nie lza dosiąc Twego świętego ciała.

O anjele Gabryjele,
Gdzie jest ono Twe wesele,
Cożeś mi go obiecował tako bardzo wiele,
A rzekący: "Panno, pełna jeś miłości!"
A ja pełna smutku i żałości;
Sprochniało we mnie ciało i moje wszytki kości.

Proścież Boga, wy miłe i żądne maciory,
By wam nad dzietkami nie były takie to pozory,
Jele ja nieboga ninie dziś zeźrzała
Nad swym, nad miłym synem krasnym,
Iż on cirpi męki, nie będąc w żadnej winie.

Nie mam ani będę mieć jinego,
Jedno Ciebie Synu, na krzyżu rozbitego.

z Pieśni Łysogórskich
(druga połowa XVw.)

Termin Wielkanocy

fragmenty - Ks. Jacek Staniek

Pośród wszystkich świąt i uroczystości roku kościelnego najważniejsza jest uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego.(...) Wielkanoc zaliczana jest do tzw. świąt ruchomych. W takich czasach jak nasze, kiedy liczy się każda minuta, kiedy spotkanie goni spotkanie, pytanie o datę Wielkiej Nocy staje się bardzo aktualne. Tym bardziej, że od tego zależy i data Środy Popielcowej i innych świąt,w tym uroczystość Zesłania Ducha Świętego. Zresztą kto jak kto, ale my chrześcijanie powinniśmy przynajmniej ogólnie wiedzieć jak wyznacza się datę najważniejszego święta w roku!

Możemy przyjąć, że zmartwychwstanie Pana Jezusa dokonało się, zgodnie z kalendarzem żydowskim, 16 dnia miesiąca Nisan. Początkowo chrześcijanie świętowali cud Wielkanocy w połączeniu z żydowskim świętem Paschy, choć ze świadomością, że uczestniczą w Nowym Przymierzu. Po zburzeniu świątyni jerozolimskiej, jednak zaczęli odchodzić od łączenia tych terminów.(...) Przyjmowano zróżnicowane metody obliczeń, aby jak najwierniej móc świętować Wielkanoc. Dwie rzeczy od początku nie ulegały wątpliwości: wielkanoc należy świętować w niedzielę i należy to czynić po przesileniu wiosennym.(...) Chaos pogłębił się poprzez praktyki niektórych ugrupowań, które trzymały się własnych tradycji.(...) Doprowdziło to do sytuacji, w której Wielkanoc obchodzono w kilku terminach, często znacznie różniących się od siebie.(...) Zdaniem historyka księdza Mariana Banaszaka, pierwsze wzmianki o sporze o Wielkanoc pochodzą już z roku 120.(...)

Brak jedności w tak ważkiej kwestii, jak data najważniejszej uroczystości traktowano jako zgorszenie i postanowiono tę kwestię załatwić raz na zawsze. Okazją stał się sobór w Nicei w 325 roku.(...) Zgodnie z ustaloną wtedy definicją wielkanoc przypada w pierwszą niedzielę po paschalnej pełni Księżyca. Ta zasada, zwana także coputus paschalis, wyznacza także tzw. granicę wielkanocną - chodzi tu właśnie o datę pierwszej wiosennej pełni Księżyca.
Należy jeszcze wyjaśnić co to jest paschalna pełnia Księżyca.

Ponieważ Wielkanoc to święto religijne, należy odwołać się do ustaleń Soboru Nicejskiego. Na soborze tym wprowadzono pojęcie kościelnej pełni Księżyca, która oznacza przybliżone daty astronomicznej pełni Księżyca, wyznaczone przez ówczesnych astronomów. Astonomiczna pełnia Księżyca to moment, kiedy Księżyc znajduje się po przeciwnej stronie Ziemi w stosunku do Słońca (...). Daty kościelnej pełni Księżyca zostały stabelaryzowane i do dziś są podstawą do obliczania daty Wielkanocy.

Praktyczną stroną obliczeń zajęli się astronomowie aleksandryjscy, i ich metoda przetrwała do dziś, nie uległa zmianie nawet po wprowadzeniu kalendarza gregoriańskiego (1582r.)(...)

Tak więc od VII / VIIIw. Wielkanoc obchodzona jest po dziś dzień w niedzielę po pierwszej wiosennej pełni księżyca; najwcześniejszy możliwy termin Wielkanocy przypada 22 marca. Zdarzyło się tak ostatnio w 1818r., ponownie zdarzy się w 2285r. Najpóźniejszy możliwy termin - 25. kwietnia (ostatnio w 1943 roku, powtórzy się w 2038r.)

Warto wspomnieć niemieckiego uczonego Carla Friedricha Gaussa, który stworzył specjalną formułę matematyczną, pozwalającą wyznaczyć bezbłędnie datę Wielkanocy w danym roku. Jego "wielkanocny wzór" sprawdza się w przedziale czasowym od roku 1583 do 8202.

Obecnie katolicy, anglikanie i ewangelicy świętują Wielkanoc w tym samym terminie. Wyjątek stanowią grekokatolicy i prawosławni, którzy w liturgii stosują nadal stary kalendarz juliański. I stąd mamy w świecie chrześcijańskim dwie daty Wielkanocy ( chyba, że się pokrywają, jak to miało miejsce w roku 2001 ). Czyż nie jest swoistym znakiem czasu fakt, iż w najbliższych latach - 2004, 2007, 2010, 2011 - obydwa terminy będą się pokrywać? Już od wielu lat trwają rozmowy ekumeniczne, mające na celu ujednolicenie terminu uroczystości Zmartwychwstania. (...)

Reasumując: termin Wielkanocy, zgodnie z ustaleniami kościelnymi, winien być świętowany w pierwszą niedzielę po pierwszej pełni księżyca, po wiosennym zrównaniu dnia z nocą 21 marca. Wypada to między 22 marca a 25 kwietnia, czyli w maksymalnych granicach 35 dni

Opracowano na podstawie artykułu zamieszczonego w "Mszy świętej" nr 4/2003

O Księżach

Ks. Józef Tischner
fragmenty książki pt. "Wieści ze słuchanicy"

Ostomieło babko Krzysia!

(...) Co Ci powiym, to ci powiem, ale ci powiym, ze pisanie o księdzach to jest temat godny. A pisanie o proboscach to temat jesce godniejsy. Kieby my ino mogli wznieść w tym temacie myśli nase i słowa nase na takóm wysokość, na jakóm sprawa zasługuje. Janiele Bozy, wesprzyj swoim tchnieniem.

Moze se myślis, ze ksiądz mo takie same ocy, jako insi majóm. Ty mos ocy, Krzyś mo ocy - ale to nie sóm te same ocy. Ksiądz mo inkse ocy. On inksymi ocami postrzego świat. Twój świat i jego świat to nie jest tyn sóm świat. W Twoim świecie przybywajóm: ptoski, kwiotki, zupy i kotlety, wselnijakie chłopy i baby, dzieci i co Ci ta jesce Bóg nagodziył. A w świecie księdzowym - świecie przewielebnym - siedzóm "parafianie". Syćko, co mo dwie nogi i jest nieopierzone, licy sie do parafii. A parafia to jest jedno wielkie stropienie dlo księdza.

Parafianie dzielom sie na dobrych i na złych. Dobrych poznać po tym, ze ich widać w kościele, ze chodzóm do spowiedzi, a i na składke jaki taki gros rucom. Ne-i na probosca nie pyskujom. Złych poznać po tym, ze do kościoła nie chodzom, ze sie nie spowiadajom, ze na składke skąpiom, a ksiądz im wse zowodzo. A nie ino to. Zły parafianin nie dość, ze grzysy, to jesce suko se usprawiedliwienia dlo grzychu. I to juz jest zgorsynie. Bo jak grzysys i siedzis cicho, to Ci Pon Bóg bee miłosierny, ale jak sie jesce sóm z grzychu usprawiedliwios, a -nie daj Boze - grzychym chwolis, to wtedyś jest nie nas, ale kukułcyn, co to nie dość ze do cudzego gniozda jojko znosi, to jesce o tym na śtyry stróny świata kuko. Takiemu to ino skałe do syi przywiązać i puścić go do Gąsienicowego Stawu.(...)

Weźmy inksy przykłod: kozanie. Znołek księdza, co godoł: "No cy nie głupiście, ludziska? Kie Papież przyjyzdzo do Polski, to syćka lecicie Go słuchać. A jo wóm tu to samo godóm co papież, a słuchać mnie nie fcecie". I to była cysto prowda. Kie sie zacynało kozanie, to jedni układali sie do spanio i inksi - toci, co pod dzwonnicom stowali - delikatnie wycofywali sie z kościoła i wyskakiwali do baru na piwo. Wrocali se po kozaniu, coby chwałe Bogu oddać. A ksiądz od ołtorza pieronami rucoł. A casym nawet ludzi od ołtorza przedrzeźnioł, jako to siedzóm w ławkach, gęby majóm otwarte. Ty byś tego nie widziała, a on widzioł. A cymu widzioł? Tymu, ze - nie te ocy. Powiym Ci - choć mi moze nie uwierzys - ze byli i tacy, co ani nie spali, ani nie waskakiwali do baru, ino siadówali na schodach, co na chór wiedóm i tam w karty grali. (...)

Jesce jedyn przykłod. Jak świat światem, dziewcęta sie obziyrajóm za chłopcami, a chłopcy za dziewcętami. Takie jest natury prawo. Jakby sie nie obziyrali. To by nos nie było. No, niek-ze tak bedzie, ale kieby to było obycajnie. Ale obycajnie nie jest. Ksiądz daje ślub, młodo pani na bioło, we welonie, we wionku, a tu przecie nie do sie ukryć, ze stoi wyściskano i ledwo sie ruso. I ocy księdzowe to dobrze widzóm. A rozum księdzowy, wiarom oświecony, śpekuluje, jak zgorsyniu zapobiec. Roz nie pohamowoł gorliwości swojej świętej i przy ślubie pedzioł: "Statystyki pokazują, ze w Polsce co drugo panna idzie do ślubu w ciąży. A u nos - kozdo!!!".(...)

Pises, ze ksiądz biołe kukiełki je i pasowałoby, coby sie umioł podzielić. Z tym tyz trza uwozać, coby dzielęcy sie z dziadami ze samego siebie dziada nie zrobić. Bo to jest tak: jak ksiądz skrzywdzi jednego parafianina, to mo sprawe z tym skrzywdzónym, a jak dobrze zrobi jednymu, to mo sprawe z całóm parafiom.
Nie te ocy, nie tyn świat. Bo to przecie ksiądz dobrze fce. Cy dziadek z Cyrhle nie rozumie, ze Trójca Święto woźniejso od syćkich świętych? Cy chłopi nie wiedzóm, ze Słowo Boskie to jest lykarstwo, co moze casym nie smakuje, ale zdrowie dusy przywraco? Cy młodzi nie wiedzóm, ze nie sóm bydlętami, ba pesonami i na godność swojóm uwozać majóm? Widać nie wiedzóm. Jak im przetłumacyć, ze ksiądz o ich własne dobro frasunek mo? Ksiądz fce dobrze, ale mu nie wychodzi. A cymu? Tymu, ze ludziska sóm przewrotni. Ksiądz fce do nieba parafian zagnać, a ludziska sie zapierajóm jak te barany. I oko księdzowe to widzi. I tymu w tym oku jest jakisi taki smutek. Nie zwycajny smutek. Nadzwycajny. Nie przyrodzony. Nadprzyrodzony. Jakoz tyn smutek z oka wygnać? Nic ino trza sie, Wandziu ostomiło, nawrócić. A z cego? Ty ta dobrze wiys!

Tramwaj

Joanna Szczepkowska

Od samego początku coś było nie tak. Kiedy weszłam do wagonu, wszyscy pasażerowie - razem z motorniczym - odwrócili się w moją stronę i powiedzieli:
- Dzień dobry.
- Dzień dobry - powiedziałam niepewnie, odwzajemniając uśmiech.
Tuż za mną wsiadła jakaś kobieta z zakupami w ręku.
- Dzień dobry - powiedzieli wszyscy chórem, podrywając się na równe nogi. Dwaj chłopcy w klubowych szalikach łagodnie wyjęli kobiecie torbę z rąk, wskazując jej wolne miejsce.
- Proszę. Tu będzie pani wygodnie - powiedział jeden z nich, ujmując kobietę pod łokieć.
- Może wygodnie - wtrącił jakiś mężczyzna, uchylając kapelusza - ale czy nie za blisko drzwi? Myślę o przeciągach. Dlatego proponowałbym moje miejsce, jeżeli panowie się nie obrażą.
- Nie chcę być natarczywy - z końca wagonu dał się słyszeć głos mężczyzny pachnącego lasem - ale czy jednak nie byłoby stosowniej i wygodniej, gdyby pani usiadła bliżej wyjścia? Proszę mi wybaczyć, ale nalegam, żeby pani zastanowiła się nad moją propozycją- dodał wskazując swoje miejsce.
Dziewczyna w nienagannie skrojonym kostiumie, uśmiechając się serdecznie, wzięła jej dłonie w swoje ręce:
- Niech pani usiądzie na razie gdziekolwiek, a my się w tym czasie naradzimy.
- Gdyby tylko mogła nam pani powiedzieć, gdzie pani jedzie, to przygotujemy się odpowiednio wcześniej, żeby odprowadzić panią do wyjścia bez pośpiechu - poprosił jeden z szalikowców.
Wtedy w stronę pasażerów odwrócił się motorniczy:
- Przepraszam bardzo, czy państwo sugerujecie, że ja odjadę zanim ta pani wysiądzie?
- Uchowaj Boże! - krzyknęli chłopcy - jeździmy tym tramwajem często i wiemy dobrze, że pan się żegna z każdym pasażerem osobiście i daje każdemu dobre słowo na drogę!
- No, właśnie. A więc, gdzie pani chce wysiąść? - motorniczy zwrócił sią w stronę kobiety.
- Jadę do samego placu - powiedziała - potem mam już tylko kawałek.
- Do placu? - chłopcy w szalikach byli niepocieszeni. - Stadion jest dwa przystanki przed placem. Niestety, musimy być punktualnie, trzeba przeświczyć rzucanie kwiatami pod koniec meczu. Mają się ułożyć w serduszko.
- Ja z kolei wysiadam za placem - mężczyzna pachnący lasem westchnął ciężko. - Sejm jest przecież dwa przystanki dalej, a mamy dziś pod sejmem odmawiać modlitwę za zdrowie i pomyślność rządzących. Ubolewamy, że nie dają sobie rady i trzeba ich wspomóc siłą ducha.
- Nie szkodzi - wtrąciła dziewczyna w nienagannie skrojonym kostiumie . - Mam konferencję w firmie na placu. Jestem szefową dużego działu i właśnie dzisiaj postanowiłam zaproponować na swoje miejsce koleżankę, która jest dużo zdolniejsza, tylko nie ma siły przebicia. Ale oczywiście zdążę panią odprowadzić z zaniosę zakupy pod sam dom.
Potem rozmawialiśmy o pogodzie, o zmienności natury ludzkiej, o najnowszych książkach. Kiedy tramwaj podjechał na mój przystanek, wymieniłam z pasażerami adresy, wizytówki, telefony i objetnice listów. Motorniczy czekał cierpliwie, aż uścisnę ostatnią dłoń.
- Do widzenia - odwróciłam się na schodach. - Powie mi pan dobre słowo na pożegnanie?
- Tak - powiedział, zamykając drzwi. - Prima Aprilis!

"Wysokie obcasy" - kwiecień 2002

Pascha

Uroczysta msza z soboty na niedzielę trwająca wiele godzin kończy się nad ranem. Ogłoszenie Zmartwychwstania Chrystusa oznacza koniec Wielkiego Postu i rozpoczęcie świąt. Zmęczeni, przesiąknięci dymem kadzideł i świec wierni wracają do domów. Na stole czekają pascha, kulicz i - obowiązkowo - jajka ugotowane na twardo. Pascha wydaje sią niezwykle bogata, po prawie pięćdziesięciu dniach wstrzemięźliwości, kiedy wystrzegano sią nie tylko mięsa, ale także nabiału i jaj. Ma kształt piramidy ze ściętym czubem, ozdobiona jest prawosławnymi krzyżami i literami "X" i "B" ułożonymi z bakalii. Litery to inicjały słów "Christos woskries" - "Chrystus zmartwychwstał" pisanych cyrylicą. Kulicz - drożdżowa babka w kształcie wąskiego walca - musi być wyrośnięta bardzo, bardzo wysoko. Wieńczy ją wypukła czapeczka pokryta białym lukrem. W niektórych domach słodka bułka będzie pieczywem do wszelkich świątecznych dań.

Pascha może być gotowana lub robiona na zimno. Zawsze jest słodka i tłusta od masła. Główny składnik to tłusty, chudy, rozsypujący się, niekwaśny biały ser lub twaróg własnej roboty, który warzy sią wlewając do gorącego mleka kwaśnej śmietany.

Kiedy bakalie były rarytasem, marzyłam, aby było ich w środku jak najwięcej. Teraz dodają tylko trochą ulubionych: duże ciemne rodzynki, miękkie figi i daktyle, obrane ze skórki, pokruszone migdały i kandyzowaną pomarańczową skórkę. Kto lubi kwasek, może dodać suszone morele i śliwki, z dużą ilością orzeszków ziemnych powstanie pascha fistaszkowa, a z kakao - czekoladowa.


Drodzy parafianie

Od lat już zacząłem dogłębniej zajmować się teologią Kościoła Wschodniego (zwanego prawosławnym). I stwierdzam ciągle na nowo, że jego teologia jest bogatsza i dogłębniejsza od teologii zachodniej; bogatsza w obrazy oraz głęboka w myśli podprowadzające naszą wiarę do tajemnic Chrystusa. Takim przykładem niech będzie fragment jutrzni na Wielkanoc:

Spieszmy do grobu,
upadnijmy, jak kiedyś Mędrcy,
i złóżmy dar mirry Temu,
który już nie w pieluszki,
lecz w całuny jest owinięty.
Płaczmy i wołajmy:
Panie, powstań i daruj upadłym Zmartwychwstanie.

Paralela między Mędrcami ze Wschodu a kobietami niosącymi wonne maści pojawia się tylko raz w Liturgii, i to w tekstach wielkanocnych. Natomiast paralela między pieluszkami a całunami występuje w tekstach Bożego Narodzenia. Kto z nas wpadłby na taki pomysł, żeby porównywać w jakiś sposób Wielkanoc z Bożym Narodzeniem lub je łączyć. Natomiast Liturgia wschodnia nie ma z tym żadnych trudności. Ona po prostu świętuje Chrystusa, który "narodził się z Maryi Panny, umęczon pod Ponckim Piłatem, ukrzyżowan, umarł i pogrzebion, zstąpił do piekieł, trzeciego dnia zmartwychwstał...". Zostaliśmy zachęceni, by wraz z Maryją pójść w duchu na dziedziniec Pałacu Piłata i na Golgotę, by z nią oczekiwać... Ewangeliczny opis Męki Pańskiej pomoże nam w tym, a potem modlitwy, pieśni, obrzędy...

Ks. Teodor Puszcz

Wraz z wszystkimi, którzy będą w Waszym imieniu aktywnie uczestniczyć w kształtowaniu naszej liturgii tych Wielkich Dni, zapraszamy do licznego udziału, do wspólnego śpiewu i modlitwy, do wspólnego uwielbienia i dziękczynienia. Niech to będzie nasze wspólne święto wiary, święto Chrystusa żyjącego w nas.

Wasi duszpasterze